Od 7 lat jestem mamą, rodziłam drogami natury i po kilku latach od porodu zauważyłam, że moje ciało się zmienia, a z nim dzieje się coś co raczej normalne nie jest. Długo szukałam odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. W Internecie trafiamy na różne treści, a większość z nich nie należała do tych, które udzieliły mi odpowiedzi.
Złe nawyki, stres, obniżenie narządów miednicy, nietrzymanie moczu… Zacznijmy od tego, że nikt mi wcześniej nie mówił, że o mięsnie dna miednicy trzeba dbać, a co dopiero, że należy je ćwiczyć.
W Internecie aż huczy od informacji, że nietrzymanie moczu jest normalne po porodzie. BZDURA! Jestem żywym przykładem na to, że to da się opanować i cofnąć.
Jak to się zaczęło?
Przed rozpoczęciem ćwiczeń z PelviFly próbowałam ćwiczyć, ale nie potrafiłam wyczuć, które to mięśnie. Od razu się poddałam. O PelviFly dowiedziałam się z Instagrama seksuolożki i psycholożki Kasi Koczułap , przemyślałam sprawę i zamówiłam, korzystam z pakietu Care i przy współpracy z fizjoterapeutką Małgorzatą Skolimowską pracuję nad kontrolą siły skurczy i wytrzymałością.
7 lat zaniedbania to bardzo dużo, z miejsca nie nastawiałam się na szybką poprawę kondycji mięśni i efekty ale coś ci powiem… To działa!
Jeśli nie znasz jeszcze PelviFly, to najprościej mówiąc są to ćwiczenia mięśni dna miednicy (potocznie mięśni Kegla) z urządzeniem dopochwowym i aplikacją, dzięki którym możesz trenować grając na telefonie. Jeśli chcesz, możesz ćwiczyć samodzielnie lub pod opieką specjalisty 🙂 Niezależnie, którą opcję wybierzesz, rozpoczynając ćwiczenia możesz odbyć jednorazową 30-minutową konsultację online z fizjoterapeutką.
Pierwsze wrażenia
Pierwsza konsultacja z fizjoterapeutką to był obszerny i intymny wywiad, przeprowadzany w bardzo miły i spokojny sposób. Z uśmiechem na twarzy wspominam konsultację. Najpierw Pani Małgorzata upewniła się czy aplikacja i łączenie się z urządzeniem przebiega tak jak powinno. To jest bardzo ważne, aby wykonać test mięśni dna miednicy, a później treningi.
Miałam bardzo pozytywne pierwsze wrażenie, czułam się wysłuchana i tak jest za każdym razem kiedy się kontaktujemy. Zawsze po rozmowie jestem cała w ”skowronkach”.
Wiedziałam, że to nie magiczna różdżka, którą machnę i wszystko wraca do normy, ale systematyczność i spokojne podchodzenie do ćwiczeń to już dużo.
Mój rytuał
W czasie pandemii żyję w jeszcze większej rutynie niż przed, ale wprowadzenie ćwiczeń do codzienności jest bardzo łatwe. Wieczorami zazwyczaj pomiędzy 18 a 20 jest to czas dla mnie. Zazwyczaj staram się przed samymi ćwiczeniami wyciszyć, spokojnie pooddychać. Na podłodze rozkładam matę do ćwiczeń, biorę dwie poduszki (jedną większą pod nogi) , drugą płaską pod głowę.
Przygotowanie do ćwiczeń nie zajmuje mi długo, może maksymalnie 10 minut. Ćwiczenia zajmują najdłużej 15 minut. Osobiście uważam, że to dodatkowy plus, to jest taki czas dla mnie, którego nigdy przedtem nie miałam.
Samo mycie urządzenia, zaaplikowanie go do pochwy, dopompowywanie i połączenie się z telefonem nie jest skomplikowane. Te czynności robi się krok po kroku, zajmuje maksymalnie dwie minuty jeśli wliczyć w to łączenie się z telefonem.
Aplikacja urządzenia do pochwy nie boli, żadna z czynności nie jest bolesna. Wiem, że często padają takie pytania, dlatego wolałam rozwiać wątpliwości 😉
Widzę efekty!
Ćwiczę 6 dni w tygodniu oraz raz w tygodniu mam test mięśni. Oczywiście zdarzyły się wpadki, test wyszedł trochę gorzej w porównaniu z testem robionym tydzień wcześniej. To zupełnie normalne – na wyniki ma wpływ m.in. w jakiej fazie cyklu wykonuje się ćwiczenia albo czy są one robione rano czy wieczorem po intensywnym dniu.
Motywujące są wyniki, nawet zebranie jednego kwiatka więcej (w grze pszczółka) daje mi wielką motywację. Największym wyzwaniem jest opanowanie gry supermenki i rakiety, które budują wytrzymałość mięśniową 😉
Co tydzień omawiamy moje wyniki z fizjoterapeutką, z którą rozmowa jest na wysokim poziomie. Komfort podczas rozmowy to tak jakbym rozmawiała z najlepszą przyjaciółką.
Między innymi analizujemy moje testy mięśni. Test jest podzielony na 6 etapów i każdy z nich ocenia inną umiejętność. Jeśli chodzi o to co zmieniło się na przestrzeni tych kilku miesięcy:
- Na przebiegu całego testu mam coraz lepszą relaksację. Treningi wytrzymałości z wibracją czynią cuda z obniżeniem napięcia mięśniowego.
- Osiągnęłam dobrą kontrolę podczas skurczu z maksymalną siłą oraz dobrą relaksację między nimi. Chociaż nadal trudno jest mi utrzymać skurcz ze stałą siłą przez 7 sekund.
- Delikatne skurcze są jeszcze za mocne, ale mam już dobrą kontrolę, czyli skurcze są powtarzalne i po każdym jest dobra relaksacja.
- Wytrzymałość to ciągle element, nad którym pracujemy z moją Fizjoterapeutką. Jest to dla mnie wyzwanie i czasami przez 20 sekund uda się utrzymać podobną siłę, choć nie zawsze.
Co się zmieniło?
Ćwiczę już od ponad 4 miesięcy i widzę zmiany! Od pewnego czasu również dzielę się na Instagramie moimi wrażeniami 😉
Jedna z najważniejszych rzeczy w których pomogły ćwiczenia z PelviFly to nietrzymanie moczu. Efekt był widoczny już po miesiącu ćwiczeń. Problem z nietrzymaniem moczy występował podczas zwykłych czynności jak kichanie, kaszel, podnoszenie cięższych rzeczy i podczas ćwiczeń np. wyskoki, ćwiczenia z obciążeniem. Nie mogłam również biegać za córką.
Jeśli chodzi o satysfakcję seksualną – orgazmy są większe a mój mąż mówi, że również odczuwa lekką różnice 😉